Na
Uhuru Peak - najwyższy wierzchołek w masywie Kilimanjaro, prowadzi co najmniej
8 turystycznych szlaków. Najbardziej oblegane z nich są dwa; Machame Route
zwany Whisky oraz Marangu Route ochrzczony przydomkiem Coca-cola, że niby taki
łatwy. Wędrując tę ostatnią trasą, już po pierwszym noclegu w Mandara Huts,
mijamy leżące opodal łagodne wzgórze- zerodowaną pozostałość wulkanu. To Kifinika Hill. Miejsce szczególne, od wieków funkcjonujące jako
mzimu. Jest świętym miejscem dla ludów zamieszkujących region Kilimanjaro.
Jeszcze dzisiaj zarówno Chaga, jak i Masajowie składają tam ofiary. Mzimu w
języku kiswahili używanym w całej Afryce Wschodniej, oznacza miejsce lokalnego
kultu lub też objawiające się tamże moce. My znamy je też z sienkiewiczowskiego
"W pustyni i puszczy”, którego bohaterka - mała Nel jawi się właśnie jako
"dobre mzimu".
Oficjalnie
w dzisiejszej Tanzanii stare kulty wyznaje niewielki odsetek ludności. Duszami
jej obywateli podzieliły się mniej więcej po równo dwie wielkie religie:
chrześcijaństwo i islam. Obie potępiają stare wierzenia, jednak kult mzimu ma
się wciąż dobrze. Co ciekawe, przy okazji dochodzi do między religijnych
kontaktów. Bo w sekretnych miejscach ofiary składają zarówno Chrześcijanie jak
i Muzułmanie. Stare duchy nie są wymagające. Zadowalają się odrobiną napitku –
może to być lokalny alkohol lub coca-cola. Nie gardzą również odurzającymi ziołami.
Najbardziej lubią bydlęcą, kozią lub kurzą krew. To dobry układ, bo mięso
zwierzęcia może ofiarodawca wykorzystać podczas rodzinnego obiadu. Zwiedzając
miejsca mzimu na Zanzibarze zauważam, że te położone w wioskach, gdzie jest
dużo hoteli i białych turystów przestają pełnić swoje funkcje. Najlepiej
wyglądają te położone z dala
od popularnych szlaków.
od popularnych szlaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz