Wiesz- będę się uczył
angielskiego, oznajmił mi kiedyś Abdul. A gdzie się będziesz uczył? Mój
przyjaciel będzie mnie uczył. Wkrótce później poznałem człowieka. Przedstawił
się – Captain Cook. To jest twoje prawdziwe imię? Nie- ale, wszyscy tak na mnie
nazywają. Żeby tak się nazywać trzeba sobie na to zasłużyć. W czasie gdy się
poznaliśmy Kapitan Cook pracował jako kucharz w jednej z hotelowych
restauracji. Wcześniej miał możliwość praktykowania w tym zawodzie w Republice
Południowej Afryki. Jednak wyspiarzowi trudno chyba było się odnaleźć w takim
miejscu. Wrócił na wyspę, musiał pomóc swoim 6 braciom i 6 siostrom wejść w
dorosłe życie. Wychowywali się bez ojca i to on był głową rodziny. Praca w
hotelu zapewniała pieniądze i wymagała dyscypliny. Jednak Kapitan Cook marzył o
czymś innym.
Wkrótce uruchomił własny lokal. Zrobił to na terenie posesji
należącej jeszcze do jego dziadka. Cała rodzina kibicowała temu
przedsięwzięciu. Stworzył miejsce, gdzie można czuć się dobrze. Miejsce, gdzie
jest się gościem a nie klientem. Zacząłem tam bywać na przyjacielskich
pogawędkach. Przy okazji wyjaśniła się sprawa dobrej znajomości języka
angielskiego przez mojego nowego przyjaciela.
Kapitan Cook po prostu lubi czytać książki. Nieraz udało mi się przydybać go z jakąś księgą w ręku. Jego język angielski jest odmienny od potocznego- używa wielu zwrotów zaczerpniętych z klasycznej literatury. Miód dla ucha!
Kapitan Cook po prostu lubi czytać książki. Nieraz udało mi się przydybać go z jakąś księgą w ręku. Jego język angielski jest odmienny od potocznego- używa wielu zwrotów zaczerpniętych z klasycznej literatury. Miód dla ucha!
Żebyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy lokal
nazywa się EQUINOX (równonoc), wszak niedaleko stąd do równika. Restauracja. Jest to całkiem spora
instytucja. Tylko kilka krzeseł, ale nawet kilkanaście osób może rozsiąść się
wygodnie. Można biesiadować do późna, nawet zostać na noc.
Jest oferta bed
& breakfest i to za jedyne 10$. Do tego toaleta z europejska muszlą. Kuchnia Zanzibaru to przede wszystkim wszelkie
morskie stworzenia, ryby, skorupiaki, głowonogi, stawonogi. Na pewno lepiej to
smakuje niż się nazywa i wygląda. Oprócz tego odcisnęły swoje piętno tradycje
arabskie, perskie, indyjskie a w końcu swoje dołożyli kolonizatorzy- Niemcy i
Anglicy. No i jeszcze w karcie są dania, które wazungu (białasy) zawsze lubią-
spaghetti i pizza. To wszystko można zamówić.
Posiłek można uzgodnić wcześniej
i wtedy danie będzie na nas czekało. Ale lepiej do Captaina Cooka wejść po
prostu tak sobie, prosto z ulicy, czy raczej plaży. Można sprawdzić, co tam
jest w menu na dziś a przy okazji może
się trafi na świeżo upieczone ciasto bananowe. To już będzie zasługą żony gospodarza.
Adija i Kapitan Cook są w sobie autentycznie zakochani i potrafią sobie na
oczach innych okazywać czułość. To nic dziwnego dla małżeństwa młodego stażem,
jednak należy pamiętać, że jesteśmy w islamskim kraju, gdzie małżeństwa są
aranżowane.
Pamiętam, gdy Kapitan Cook
przyrządził dla moich podopiecznych homary. Z czterech sztuk dwa osobniki były
chyba jeszcze w okresie ochronnym, ale cóż, taki był połów. Trzeba brać to, co
się złowi, tutaj nie myszkuje się w lodówkach supermarketów. Na początku podano
piwo i ostra zupę, gdy pojawiło się danie dnia z towarzyszącą mu sałatką najprędzej
zareagowały na to muchy. Edyta odganiając je ręką poprosiła- zapytaj go skąd tu
tyle tego? I teraz uwaga , zacytuję samego Kapitana Cooka, jego wypowiedź jest
równa jego kulinarnej maestrii. Muchy
przylatują, bo czują dobre jedzenie. Gdyby jedzenie było złe muchy by nie
przylatywały! Za taką wypowiedź można dostać posadę kierownika w jakiejś
sławnej restauracji.
Homary były perfekcyjnie przyrządzone a muchy były, są i będą, tak to już bywa. Nie wiem czy widzieliście homara. To cholernie piękne i kolorowe zwierzęta. W garnku tracą te bajeczne barwy, zyskują jednak smakowo. Myślę, że prawdziwy kolorysta jednak odmówi sobie obiadu...
Homary były perfekcyjnie przyrządzone a muchy były, są i będą, tak to już bywa. Nie wiem czy widzieliście homara. To cholernie piękne i kolorowe zwierzęta. W garnku tracą te bajeczne barwy, zyskują jednak smakowo. Myślę, że prawdziwy kolorysta jednak odmówi sobie obiadu...
Zawsze, ilekroć tam gościłem serwowane posiłki były
niezwykłe. Doskonałe ryby i ośmiornice, nawet pospolite wodorosty stawały się
wykwintnym daniem. Najważniejsza jednak zawsze była rozmowa z gospodarzem,
martwiącym się ekspansja hotelowych molochów i zagarnianiem białych plaż przez
kolejno budowane ośrodki. Przecież większość z tych biznesów należy do
zagranicznych inwestorów, a załogę w przeważającej części stanowi ą ludzie z
kontynentu. Warto, żeby do EQUINOX trafił hotelowy turysta i poznał, co to
znaczy odpowiedzialna turystyka. Smaczniej, taniej, z sercem i w zgodzie z
ludźmi i ziemią! Polecam gorąco!
Captain Cook
Equinox Restaurant
Jambiani
Zanzibar
e-mail: captaincook104@gmail.com
tel.: +225 772 608 241
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz