sobota, 28 grudnia 2013

Equinox- obiad u Kapitana Cooka

 


Wiesz- będę się uczył angielskiego, oznajmił mi kiedyś Abdul. A gdzie się będziesz uczył? Mój przyjaciel będzie mnie uczył. Wkrótce później poznałem człowieka. Przedstawił się – Captain Cook. To jest twoje prawdziwe imię? Nie- ale, wszyscy tak na mnie nazywają. Żeby tak się nazywać trzeba sobie na to zasłużyć. W czasie gdy się poznaliśmy Kapitan Cook pracował jako kucharz w jednej z hotelowych restauracji. Wcześniej miał możliwość praktykowania w tym zawodzie w Republice Południowej Afryki. Jednak wyspiarzowi trudno chyba było się odnaleźć w takim miejscu. Wrócił na wyspę, musiał pomóc swoim 6 braciom i 6 siostrom wejść w dorosłe życie. Wychowywali się bez ojca i to on był głową rodziny. Praca w hotelu zapewniała pieniądze i wymagała dyscypliny. Jednak Kapitan Cook marzył o czymś innym.

 
 Wkrótce uruchomił własny lokal. Zrobił to na terenie posesji należącej jeszcze do jego dziadka. Cała rodzina kibicowała temu przedsięwzięciu. Stworzył miejsce, gdzie można czuć się dobrze. Miejsce, gdzie jest się gościem a nie klientem. Zacząłem tam bywać na przyjacielskich pogawędkach. Przy okazji wyjaśniła się sprawa dobrej znajomości języka angielskiego przez mojego nowego przyjaciela.




Kapitan Cook po prostu lubi czytać książki. Nieraz udało mi się przydybać go z jakąś księgą w ręku. Jego język angielski jest odmienny od potocznego- używa wielu zwrotów zaczerpniętych z klasycznej literatury. Miód dla ucha!
 

 
 
Żebyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy lokal nazywa się EQUINOX (równonoc), wszak niedaleko stąd do równika.  Restauracja. Jest to całkiem spora instytucja. Tylko kilka krzeseł, ale nawet kilkanaście osób może rozsiąść się wygodnie. Można biesiadować do późna, nawet zostać na noc.

 
Jest oferta bed & breakfest i to za jedyne 10$. Do tego toaleta z europejska muszlą.  Kuchnia Zanzibaru to przede wszystkim wszelkie morskie stworzenia, ryby, skorupiaki, głowonogi, stawonogi. Na pewno lepiej to smakuje niż się nazywa i wygląda. Oprócz tego odcisnęły swoje piętno tradycje arabskie, perskie, indyjskie a w końcu swoje dołożyli kolonizatorzy- Niemcy i Anglicy. No i jeszcze w karcie są dania, które wazungu (białasy) zawsze lubią- spaghetti i pizza. To wszystko można zamówić.

 
Posiłek można uzgodnić wcześniej i wtedy danie będzie na nas czekało. Ale lepiej do Captaina Cooka wejść po prostu tak sobie, prosto z ulicy, czy raczej plaży. Można sprawdzić, co tam jest w menu  na dziś a przy okazji może się trafi na świeżo upieczone ciasto bananowe. To już będzie zasługą żony gospodarza. Adija i Kapitan Cook są w sobie autentycznie zakochani i potrafią sobie na oczach innych okazywać czułość. To nic dziwnego dla małżeństwa młodego stażem, jednak należy pamiętać, że jesteśmy w islamskim kraju, gdzie małżeństwa są aranżowane.
 
 
Pamiętam, gdy Kapitan Cook przyrządził dla moich podopiecznych homary. Z czterech sztuk dwa osobniki były chyba jeszcze w okresie ochronnym, ale cóż, taki był połów. Trzeba brać to, co się złowi, tutaj nie myszkuje się w lodówkach supermarketów. Na początku podano piwo i ostra zupę, gdy pojawiło się danie dnia z towarzyszącą mu sałatką najprędzej zareagowały na to muchy. Edyta odganiając je ręką poprosiła- zapytaj go skąd tu tyle tego? I teraz uwaga , zacytuję samego Kapitana Cooka, jego wypowiedź jest równa jego kulinarnej maestrii. Muchy przylatują, bo czują dobre jedzenie. Gdyby jedzenie było złe muchy by nie przylatywały! Za taką wypowiedź można dostać posadę kierownika w jakiejś sławnej restauracji.



Homary były perfekcyjnie przyrządzone a muchy były, są i będą, tak to już bywa. Nie wiem czy widzieliście homara. To cholernie piękne i kolorowe zwierzęta. W garnku tracą te bajeczne barwy, zyskują jednak smakowo. Myślę, że prawdziwy kolorysta jednak odmówi sobie obiadu...

 
Zawsze, ilekroć tam gościłem serwowane posiłki były niezwykłe. Doskonałe ryby i ośmiornice, nawet pospolite wodorosty stawały się wykwintnym daniem. Najważniejsza jednak zawsze była rozmowa z gospodarzem, martwiącym się ekspansja hotelowych molochów i zagarnianiem białych plaż przez kolejno budowane ośrodki. Przecież większość z tych biznesów należy do zagranicznych inwestorów, a załogę w przeważającej części stanowi ą ludzie z kontynentu. Warto, żeby do EQUINOX trafił hotelowy turysta i poznał, co to znaczy odpowiedzialna turystyka. Smaczniej, taniej, z sercem i w zgodzie z ludźmi i ziemią! Polecam gorąco!



                                                                Captain Cook
                                                                Equinox Restaurant
                                                                Jambiani
                                                                Zanzibar
                                                                e-mail: captaincook104@gmail.com
                                                                tel.: +225 772 608 241
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz